niedziela, 30 listopada 2008

Pierwsze próby

Uzbrojony w otrzymany od Kwaśnego sprzęt zaatakowałem w jego zacnym towarzystwie skiturowo Pilsko. Do dzis pamiętam pierwsze kroki na zafoczonych nartach i zdziwienie (w poczatkowej fazie) przechodzące w euforię (w fazie końcowej), że się idzie, że się nie zsuwa i wogóle że się pod górę da!!! Podejście z Hali Szczawiny na szczyt Pilska, zdejmowanie fok w wietrze, pierwsze zablokowane buty do zjazdu i pierwsze metry jazdy poza trasą; pierwsze rozwiewające się gdzieś chmury zza których odsłaniają sie górskie pasma beskidów i pierwszy przeraźliwie zimny wiatr. Wszystko to zachwyca mnie i bardzo cieszy. Świat zimą nabrał kolorów, góry zimą odżyły - przestały być czymś nieosiagalnym. Już wiem, że wędrowanie zimą na nartach było tym, za czym zawsze, gdzieś może nawet nie w pełni świadomie, tęskniłem.

Kwaśny w roli guida


szczyt tuż, tuż - pomimo tego, że ciagle jest pod górę...


...ja już czuję, że to jest to!



pierwszy, wspólnie zdobyty narciarsko szczyt. Będzie ich jeszcze wiele, oj będzie ;)


wtedy jeszcze nie znałem patentów jak składać foki na wietrze...


i już za chwilę pierwszy pozatrasowy zjazd w stronę Glinnego...


...który jakimś cudem zjechałem do końca, wywracając się kilkadziesiąt razy. Z uśmiechem. Już wiedziałem, że odkryłem Wielką Tajemnicę Zimowej Przygody


...i znowu gleba...


po zjeździe, już na czerwonym szlaku urządzamy bivacco - Kwaśny poi mnie herbatą i przywraca do życia...


po bivacco zakładamy foki i szlakiem wracamy na Halę, z której raz jeszcze atakujemy szczyt