niedziela, 28 grudnia 2008

Kasprowy - pierwsze tatrzańskie wprawki skiturowe

Jako, że okres poświąteczny i noworoczny spędzałem z rodziną w Bukowinie, nadarzyła się świetna okazja aby zrobić wreszcie pierwszą narciarską przymiarkę w Tatrach. Jakże by mogło być inaczej; na pierwszy ogień idzie święta góra wszystkich narciarzy czyli Kasprowy Wierch.
Zaraz po Świętach dojeżdża Kwaśny; rodzina na termy, a my w góry...

krótka fotorelacja:

już świt zdawał sie mówić, że to będzie dobry dzień



szybki przerzut do Kuźnic i wolnym krokiem startujemy


podchodzimy szlakiem na Goryczkową...


...z którego odsłaniają się coraz ładniejsze landszafciki


wreszcie dochodzimy do nartostrady na której pojawiają się pierwsi zjazdowcy


po około 3h dochodzimy do szczytu KW...


...na którym to robimy pierwsze tatrzańsko-skiturowe bivacco.
Kasprus zafoczony, hej!


o, tu sa jeszcze jakieś inne szczyty?! Kurde, tam tez kiedyś trzeba będzie?


ale to nie dziś - dzis fotki szczytowe na Kasprusiu



no dobra, trza skrócić kije i zjeżdżamy...


...by po chwili zameldować się z powrotem w Kuźnicach


Pierwsza ta tatrzańska tura dała mi dużo satysfakcji i przekonanie, że narciarskie wycieczki w górach to jest to!

niedziela, 21 grudnia 2008

Chopok - po raz drugi

Jako, że śniegu u nas dalej niewiele - powtarzamy akcję z zeszłego tygodnia. Tym razem w towarzystwie Magdy i Marckiego. Chopok tradycyjnie już przywitał nas śniegiem, wichurą w wyższych partiach i kompletnym brakiem widoczności. A tyle się naczytałem, że tu tak pięknie...

na początku foczymy - wygłodniali tej formy ruchu



wydaje nam się, że idziemy świetnym tempem


...do czasu aż nie przebiega obok nas reprezentacja Słowacji...


Żenujące, po co tak się spieszyć w górach?
Po krótkiej naradzie...


...decydujemy się pokazać im foki - nie mylić z fucki...


no dobra, idziemy dziarsko dalej


ale im wyżej, tym śnieżniej, wietrzniej i zimniej...


Marecki ginie we mgle


Na Lukovej krótki popas i zjeżdżamy na dół


...by do końca już dnia wozić się wyciągami.
Nie będziemy przecież ścigać się z kadrą Słowacji...


Pzdr ;)

niedziela, 14 grudnia 2008

Chopok - czyli czas się nauczyć lepiej zjeżdżać

Jako, że w Polsce śniegu nie zdążyło jeszcze nasypać, a doszły do nas głosy, że "gdzieś na południu jest śnieg" - postanowiliśmy uderzyć w Niżne Tatry na Chopok. Razem z Kwaśnym mamy w planie zarówno foczenie jak i sporo jazdy "wyciągowej". Moja technika pozostawia bardzo wiele do życzenia więc Kwaśny, mój "professore" będzie miał sporo do roboty ;)

kilka fotoimpresji:

tego etapu wycieczki nigdy nie lubimy


ten etap za to już nam się podoba


u góry śniegu moc - widoczność żadna - ale tym razem nie będzie nam to wybitnie przeszkadzać



Kwaśny, a zrób mądrą minę - fotka bedzie!


ile razy jeszcze zatęsknię za taką ilością śniegu...


...choć wtedy jeszcze o tym nie wiem



grzejemy się w schronisku przerobionym na pizzerię - za moment nas wyproszą, bo takich z własnymi termosami tu za bardzo nie lubią...


i kolejny zjazd...


...podczas którego mój nauczyciel zaliczył pięknego dzwona, czym skutecznie zamortyzował niedawny zakup pięknego kasku znanej francuskiej firmy Petzl...

 

...oraz uświadomił mi, że glebnąć można nawet na płaskim i równym ;)


...a ja chłonąłem przekazywaną wiedzę z wielką atencją

piątek, 12 grudnia 2008

Golgota - czyli pomału "chytam zajawkę" na skitury...


"Gorączka śniegu" ogarnęła nas tak bardzo, że w środku tygodnia zwlekliśmy się w nocy z łóżek i popędziliśmy z nartami w miejsce "gdzie podobno jest śnieg" - czyli do Szczyrku.
O godzinie 5.00 zaparkowaliśmy pod Golgotą. Wtedy nie przypuszczałem jeszcze, że za jakiś czas miejsce to stanie się dla nas głównym poletkiem treningowym przed wyprawami w Tatry...
Kilka głębszych wdechów mroźnego powietrza, przyklejenie zmarzłymi dłońmi fok do nart i już za moment gotowi jesteśmy do podejścia...

 Nie pamiętam już ile czasu zajęło nam podejście Golgotą ale z całą pewnością nie myślałem wtedy, że za jakiś czas będziemy bić tu własne rekordy prędkości - 25 min, 20 min, 17 min, 15 min...


Na górze dzika radość i nieustająca głupawka


Co dziś zostało we mnie z tego poranka?
Kilka zdjęć zrobionych na prędce komórką, przekonanie, że warto wstawać w środku nocy i jak to mówli dziadkowie - wielki afekt do łyżew!