Na początku trzeba wybrać cel...
...później trzeba się przebić przez trawy i zioła...
...aż wreszcie dochodzi się do Skrajnej. Ufffff!
Tutaj spotykamy Kampressa i paru innych kolegów z forum skiturowego co dodaje nam otuchy i skutecznie motywuje do zjazdu
Nie wiedzieć czemu ja mam zjeżdżać pierwszy... Hmmmm....
zjazd Skrajną to balansowanie na granicy światła i cienia...
Jako drugi startuje Lochness...
Na końcu Bez-nart-ny Marcin rozpoczyna przygodę ze ski alpinizmem pięknym dupozjazdem
Po zjechaniu Skrajnej pędzimy w stronę Karbu "chytając po drodze trochę słońca"
Na Karbie śniegu już ledwo-ledwo. 14 dni wcześniej śniegu było o około 1,5m więcej...
Hmmm, jechać czy nie jechać...?
...jasne, że jechać!
Jakoś udaje nam się zjechać; my narciarsko zjeżdżamy z problemami, a tymczasem Bez-nart-ny Marcin znacznie poprawił technikę dupozjazdu i przegania nas z radosnymi okrzykami...
Po zjechaniu Karbu banany na twarzach (że jeszcze żyjemy) i czym prędzej pędzimy...
...polansować się do Murowańca na zasłużoną Colę (chłopaki po browarku)
Na koniec Bez-nart-ny Marcin schodzi Jaworzynką, Lochness wchodzi focznie na Kasprowy, a ja cieniarsko wjeżdżam gąsienicowym krzesłem by po chwili śmigać razem już z Lochnessem Goryczkową w stronę zachodzącego słońca do Kuźnic...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz