Wreszcie przestało lać i można było pojechać w góry. Razem z Kwaśnym i Robertem zaczynamy pięknie zapowiadający się dzień 6 czerwca od przepedałowania rozruchowych 5km do Popradzkiego Plesa. Tam czeka już na nas Paaulo; dzień wcześniej, gdy spotkawszy go przypadkowo na Bielovodzkim parkingu (gdzie ekipa Paaula pakowała się po zjechaniu Baraniej Przełęczy) zaproponowałem mimochodem niedzielne wyjście na Wysoką lub na Żelazne Wrota, nie sądziłem że moja propozycja spotka się z odzewem. Ponieważ jednak wiem, że Paaulo należy do ludzi, którym gór ciągle mało więc niedzielny telefon o 5.30 rano „cześć, gdzie jesteście?” wcale mnie aż tak bardzo nie zdziwił ;)
Przypinamy tradycyjnie rowery do płota i idziemy kulturalnie szlakiem w wzdłuż stawu by w odpowiednim momencie dać nura w kosówkę. Piękna pogoda sprawia, że nawet chodzenie z majdanem na plecach nie jest w stanie zepsuć nam humorów. Narty zakładamy dopiero nad Lodowym Stawem. Później kilkanaście metrów z nartami w ręce na progu Żelaznej Kotliny i dalej znów na fokach. W samym żlebie tradycyjnie już direct środkiem żlebu z buta.
Śnieg ciężki, mokry i baaaaardzo późnowiosenny. Dla wyposzczonych narciarzy jest jednak jak surrealistyczne, czerwcowe marzenie. Równie surrealistyczne jak Robertowa poranna jazda rowerem z nartami na plecach przez budzący się Kraków…
Nad Lodowym Stawem oficjalnie kończymy sezon narciarski 2009/2010 i w doskonałych humorach schodzimy do Popradzkiego, gdzie po zasłużonym obiedzie, kufelku czeskiego piwa i szklance cofoli wskakujemy na rowery, by dokładnie po 8 minutach od startu spod schroniska, z włosami rozwianymi przez wiatr (ok, w moim przypadku z resztką włosów…) i komarami w zębach, zatrzymać się z piskiem opon przy samochodzie. To było naprawdę fajne zakończenie sezonu ;)krótka fotorelacja (fotki autorstwa Paaula i Roberta)
szybki rozpak na parkingu; rowery są ok...
...ale narty wywołują już u gawiedzi lekkie zdziwienie i uśmiechy
trzech (niegdyś) wspaniałych nad Popradzkim Plesem
rowery do płota, narty na plecy i po partyzancku w kosówkę
wreszcie dochodzimy do Doliny Złomisk
Żłobisty Szczyt, a z prawej język śniegu na Wschodnich Żelaznych Wrotach - czyli nasz cel
po lewej wyłania się Wysoka i Smoczy Szczyt...
idziemy Doliną Złomisk wzdłuż Lodowego Potoku
Roberto niczym pionier wśród tatrzańskich wód i szkockich traw
wreszcie pierwszy poważny czerwcowy śnieg...
...i za moment Lodowy Staw
za naszymi plecami trasa naszego podejścia przez próg Żelaznej Kotliny
znad Lodowego Stawu już na fokach...
...aż na próg Żelaznej Kotlinki...
...i dalej przez Kotlinę...
...aż do żlebu - tu Paaulo w jego górnej części
tego dnia nawet niebo nam sprzyjało - chmura dość jednoznacznie określa kierunek ;)
Wschodnie Żelazne Wrota
na przełęczy krótkie bivacco - i wreszcie rura na dół...
...i z górnej perspektywy
Paaulo poooooszedł!
Roberto w blokach startowych...
...walka z niełatwym śniegiem - Kwaśny...
...i autor
na progu trzeba zdjąć na chwilkę narty
Kwaśny forsuje z nartami na ramieniu próg Żelaznej Kotliny
narciarskie ostatki czyli Paaulo u progu lata
nieeeee! jeszcze trochę zimy! ;)
reścik nad stawem...
wreszcie czas zarządzić powrót w doliny...
forsowanie Lodowego Potoku w drugą stronę
z żalem żegnamy śnieg. My schodzimy na obiad i cofolę...
...a świstak siedzi i zawija :)
Dzięki chłopaki za udane zakończenie (?) sezonu!
Pozdrowionka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz