piątek, 12 grudnia 2008
Golgota - czyli pomału "chytam zajawkę" na skitury...
"Gorączka śniegu" ogarnęła nas tak bardzo, że w środku tygodnia zwlekliśmy się w nocy z łóżek i popędziliśmy z nartami w miejsce "gdzie podobno jest śnieg" - czyli do Szczyrku.
O godzinie 5.00 zaparkowaliśmy pod Golgotą. Wtedy nie przypuszczałem jeszcze, że za jakiś czas miejsce to stanie się dla nas głównym poletkiem treningowym przed wyprawami w Tatry...
Kilka głębszych wdechów mroźnego powietrza, przyklejenie zmarzłymi dłońmi fok do nart i już za moment gotowi jesteśmy do podejścia...
Nie pamiętam już ile czasu zajęło nam podejście Golgotą ale z całą pewnością nie myślałem wtedy, że za jakiś czas będziemy bić tu własne rekordy prędkości - 25 min, 20 min, 17 min, 15 min...
Na górze dzika radość i nieustająca głupawka
Co dziś zostało we mnie z tego poranka?
Kilka zdjęć zrobionych na prędce komórką, przekonanie, że warto wstawać w środku nocy i jak to mówli dziadkowie - wielki afekt do łyżew!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz