niedziela, 6 czerwca 2010

Wschodnie Żelazne Wrota (2255 m n.p.m.)

Wreszcie przestało lać i można było pojechać w góry. Razem z Kwaśnym i Robertem zaczynamy pięknie zapowiadający się dzień 6 czerwca od przepedałowania rozruchowych 5km do Popradzkiego Plesa. Tam czeka już na nas Paaulo; dzień wcześniej, gdy spotkawszy go przypadkowo na Bielovodzkim parkingu (gdzie ekipa Paaula pakowała się po zjechaniu Baraniej Przełęczy) zaproponowałem mimochodem niedzielne wyjście na Wysoką lub na Żelazne Wrota, nie sądziłem że moja propozycja spotka się z odzewem. Ponieważ jednak wiem, że Paaulo należy do ludzi, którym gór ciągle mało więc niedzielny telefon o 5.30 rano „cześć, gdzie jesteście?” wcale mnie aż tak bardzo nie zdziwił ;)
Przypinamy tradycyjnie rowery do płota i idziemy kulturalnie szlakiem w wzdłuż stawu by w odpowiednim momencie dać nura w kosówkę. Piękna pogoda sprawia, że nawet chodzenie z majdanem na plecach nie jest w stanie zepsuć nam humorów. Narty zakładamy dopiero nad Lodowym Stawem. Później kilkanaście metrów z nartami w ręce na progu Żelaznej Kotliny i dalej znów na fokach. W samym żlebie tradycyjnie już direct środkiem żlebu z buta.
Śnieg ciężki, mokry i baaaaardzo późnowiosenny. Dla wyposzczonych narciarzy jest jednak jak surrealistyczne, czerwcowe marzenie. Równie surrealistyczne jak Robertowa poranna jazda rowerem z nartami na plecach przez budzący się Kraków…
Nad Lodowym Stawem oficjalnie kończymy sezon narciarski 2009/2010 i w doskonałych humorach schodzimy do Popradzkiego, gdzie po zasłużonym obiedzie, kufelku czeskiego piwa i szklance cofoli wskakujemy na rowery, by dokładnie po 8 minutach od startu spod schroniska, z włosami rozwianymi przez wiatr (ok, w moim przypadku z resztką włosów…) i komarami w zębach, zatrzymać się z piskiem opon przy samochodzie. To było naprawdę fajne zakończenie sezonu ;)

krótka fotorelacja (fotki autorstwa Paaula i Roberta)

szybki rozpak na parkingu; rowery są ok...

...ale narty wywołują już u gawiedzi lekkie zdziwienie i uśmiechy


trzech (niegdyś) wspaniałych nad Popradzkim Plesem


rowery do płota, narty na plecy i po partyzancku w kosówkę


wreszcie dochodzimy do Doliny Złomisk


Żłobisty Szczyt, a z prawej język śniegu na Wschodnich Żelaznych Wrotach - czyli nasz cel



po lewej wyłania się Wysoka i Smoczy Szczyt...



idziemy Doliną Złomisk wzdłuż Lodowego Potoku


Roberto niczym pionier wśród tatrzańskich wód i szkockich traw


wreszcie pierwszy poważny czerwcowy śnieg...


...i za moment Lodowy Staw


za naszymi plecami trasa naszego podejścia przez próg Żelaznej Kotliny


znad Lodowego Stawu już na fokach...


...aż na próg Żelaznej Kotlinki...
  


...i dalej przez Kotlinę...
  


...aż do żlebu - tu Paaulo w jego górnej części


tego dnia nawet niebo nam sprzyjało - chmura dość jednoznacznie określa kierunek ;)
  

Wschodnie Żelazne Wrota
  

na przełęczy krótkie bivacco - i wreszcie rura na dół... 


...i z górnej perspektywy


Paaulo poooooszedł!
  


Roberto w blokach startowych...


...walka z niełatwym śniegiem - Kwaśny... 


...i autor
  

na progu trzeba zdjąć na chwilkę narty


Kwaśny forsuje z nartami na ramieniu próg Żelaznej Kotliny


narciarskie ostatki czyli Paaulo u progu lata
  

nieeeee! jeszcze trochę zimy! ;)


reścik nad stawem...


wreszcie czas zarządzić powrót w doliny...
  

forsowanie Lodowego Potoku w drugą stronę
  

z żalem żegnamy śnieg. My schodzimy na obiad i cofolę...
  

...a świstak siedzi i zawija :)


Dzięki chłopaki za udane zakończenie (?) sezonu!

Pozdrowionka!