niedziela, 10 maja 2009

Rysy - przygoda w stylu "pantha rhei"

Zachęceni opisami i sprzyjającą aurą postanowiliśmy uderzyć "tej ostatniej niedzieli..." na Rysy. Pomimo wyjazdu o 3.30 i startu o 7.00 z Palenicy, na Rysach po różnych perturbacjach zameldowaliśmy się dopiero około 17. W sam raz na burzę… Zjazd rysą w mleku i przy grzmotach to całkiem ciekawe doświadczenie. Na szczęście czym niżej tym lepiej i o 22.00 dobijamy szczęśliwie do Palenicy. Bardzo fajna wycieczka; skiturowców spotkanych moc (pozdrowienia dla Pana Dyrektora ;) ), lawiny walące z Kotła Kazalnicy, dwukrotna ewakuacja przed lawino-zsuwami i całkiem fajne warunki śniegowe przy zjeździe sprawiają, że myślami dalej jestem w okolicach Czarnostawiańskiego Kotła....
Krótka relacja:

Poranny, rozruchowy spacerek asfaltem i warunki pogodowe nastrajają optymistycznie


wreszcie najpiękniejszym asfaltem świata dochodzimy do Moka



w górach śnieg, a w dolinach już prawie lato

Śniadanko w "pięknych okolicznościach przyrody". Z Andyxem i Bez-nart-nym Marcinem czekamy na resztę ekipy. Przy okazji pałaszowania jajecznicy kibicujemy czwórce dochodzącej do Hińczowej (ktoś z forum?)

 


Podejście na próg Czarnego Stawu




Czarny Staw i polska „ściana ścian”


Sypie się zewsząd i to dość regularnie…


hmmm, z uwagi na późną porę i operujące słońce - Panta Rhei – wszystko płynie…


Czarny Staw zostaje pod stopami; dochodzimy do Buli pod Rysami. Myśli same krążą wokół lawiny z 2003…


A tymczasem chmur coraz więcej…


rest przy początku rysy


W rysie mijanka z Panem Dyrektorem TPN (technika no, no ;) ) z którym to miło sobie wcześniej pogawędziliśmy przy schronie


rysą mozolnie w górę…




wreszcie dochodzimy do grani; zbierają się burzowe chmury


Andyx szczytuje. W oddali słychać grzmoty… Hmmm….


Robi się nie fajnie, zaczyna padać deszcz; zjeżdżamy rysą ścigając się z burzą. Pierwsze kilka metrów to właściwie zsuw po betonowo-lodowej rynnie. Potem już dużo prościej


Przy Buli przejaśnia się i wreszcie można poszaleć





do Moka dojeżdżamy juz po ciemku. Kolacja w pustym schronisku...


...i o 22.00 docieramy do parkingu


Udział wzięli (od lewej): Andyx, Bez-nart-ny Marcin, Magda, Kwaśny, Dominika i ja. Trasa zjazdu w tle ;)


Zjazd z Rysów jest bardzo długą, malowniczą i stosunkowo trudną turą wysokogórską. Podejście na Rysy od Czarnego Stawu jest praktycznie na całej długości narażone na niebezpieczeństwa obiektywne (prawdopodobieństwo lawin, spadających kamieni). Kluczowe znaczenie mają tutaj warunki w jakich przychodzi nam podchodzić na Rysy.
Za to długi i piękny zjazd pozostaje w pamięci na baaaaardzo długo...

1 komentarz:

  1. super przygoda !! zazdroszczę, świetna relacja-gratuluję!

    OdpowiedzUsuń