Po raz drugi od października spadł w tatrach śnieg. Razem z Kwaśnym i nadzieją polskiej architektury -Tomusiem wybraliśmy się na Kasprowy, by pokazać mu urok narciarstwa pozatrasowego. To jego pierwszy raz na nartach skiturowych. Tym razem niebo nam sprzyja; piękna pogoda, słońce, świeży śnieg i absolutnie żadnego narciarza! Sam tego nie rozumiem...
Jeździmy w dziewiczym śniegu w Kotle Gąsienicowym, trzykrotnie podchodząc na fokach na górę. Tomuś w tym czasie zjeżdża raz; no tak, freeride to nie to samo co jazda po boisku...
Ostatni zjazd musi być szczególny: decydujemy się podejść na Beskid. Kolejką wjechało kilkoro turystów; wychłynąwszy ze stacji kolejki stają zdziwieni piękną widocznością i pustką dookoła. Kilka pań z zagranicy podchodzi w adidaskach aż na Beskid, na którym siedzimy już z Kwasnym i popijamy herbatkę przed zjazdem. Panie patrzą dziwnie na nas i na nasze narty. Kiedy zaczynamy się dopinać do zjazdu, zdziwienie osiąga apogeum. "Sorry, czy będziecie tu gdzieś zjeżdżać?! Really?!!" - pytają panie po angielsku. Kwaśny tylko się uśmiecha. Szybkie spojrzenie w lewo, w prawo, filanców nie ma - jazda! Panie śmieją się serdecznie i machają do nas gdy w euforii pohukując jak indianie pędzimy w pięknym puchu z Beskidu. Ech, to była chyba najlepsza jazda w tym roku ;)
Śmiejemy się z Kwaśnym do siebie jak wariaci, kleimy foki i pędzimy po raz kolejny na Kasprowy do czekającego na nas Tomusia.

kilka fotek:
Kasprowy zaskakuje nas śniegiem i piękna pogodą
wyciągi nie działają, ludzi brak, jesteśmy jedynymi narciarzami...
świeży śnieg, pierwszy ślad, piękna pogoda - czego chcieć więcej?
z ochotą podchodzimy ponownie...
...w pięknych okolicznościach przyrody...
...i z jeszcze większą ochotą ponownie zjeżdżamy...
wszystkie ślady nasze :)
...i znów podejście...
...tym razem nie zjeżdżamy już tylko idziemy granią na Suchy Kondracki...
Tomuś poznaje uroki skituringu...
...a Kwaśny prze do przodu jak ratrak...
w towarzystwie Piotrka toprowca czas mija szybko; gawędzimy i odkrywamy wspólnych znajomych ;)
pod stopami rozłożysta Dolina Cicha - bardzo ją lubię
na Suchym Kondrackim czekamy na Tomusia i próbujemy nie zamarznąć
wreszcie w zapadających ciemnościach zjeżdżamy do Kondratowej
dla naszego kolegi pierwszy raz na skiturach okazał się dużym wyzwaniem...
...na pocieszenie dla Tomka muszę dodać, że warunki w Kondratowej rzeczywiście były bardzo ciężkie i sponiewierało mnie okrutnie, choć być może nie dałem tego po sobie poznać...
Na pierwszy tatrzańsko-skiturowy raz trasa była chyba trochę za trudna, co uświadomiliśmy sobie niestety ciut za późno, a świadomość tą pogłębiłem w momencie skręcenia kolana.
Słowa Tomka "No dobra, to wszystko co chciałem wiedzieć - przerzucam się na skitury w Beskidach" świadczą chybo o tym, że nie sprawiliśmy się szczególnie jako nauczyciele i propagatorzy skituringu :)
Sorry Tomuś! ;)