piątek, 15 stycznia 2010

Pięć Stawów - szkolenie lawinowe TOPR

Dawno już potrzeba usystematyzowania naszej wiedzy lawinowej oraz potrzeba wymazania w niej białych plam kołatała się zarówno w mojej, jak i w Kwaśnego głowie. Wreszcie nadarzyła się okazja; trzydniowy kurs lawinowy organizowany w Dol. Pięciu Stawów przez instruktorów TOPR. W piątkowe popołudnie parkujemy w Palenicy i w doskonałych humorach nie zmąconych ciężarem plecaków pędzimy Roztoką do Piątki. Kilkanaście stopni mrozu, przepięknie rozgwieżdżone niebo nad głową, śnieg migający w świetle czołówek, gorąca herbata na mostku w Roztoce i ta perspektywa weekendu bez "komórek", maili i cywilizacyjnych problemów... Za to w górach, z perspektywą zdobycia bardzo potrzebnej nam wiedzy.
W piątce udaje nam się wynegocjować pokój tylko dla siebie, dzięki czemu nie musimy ograniczać się w zagospodarowywaniu przestrzeni życiowej w pokoju ;) Kolacja i rozpoczynamy szkolenie prowadzone przez Marcina Józefowicza i Andrzeja Maciatę. Szkolenie które zajęło cały weekend, a nam śmignęło zdawało by się w momencie. Szkolenie, podczas którego chłoneliśmy informację jak wysuszone niewiedzą gąbki... Szkolenie, które możemy każdemu myślącemu o działaniu zimą w górach szczerze polecić. Solidna dawka wiedzy podana w profesjonalny sposób.
Zajęcia intensywne; w piątek cały wieczór do północy, w sobotę od 8 rano również prawie do północy  z krótką przerwą na obiad w trakcie). Niedziela równie intensywnie - z zakończeniem ok 16. Pamiątkowe dyplomy, wymiana e-maili z nowo poznanymi znajomymi i wyczekany weekend w górach pomału rozwiewa się jak dym...
Jeszcze tylko spojrzenie na puste stoki Granatów i Buczynowych i trzeba schodzić w doliny. Trochę żal ale przecież w głowie pełno planów na przyszlość, a i druga połowa serca wyrywa się do zostawionej w domu rodziny...

krótka fotorelacja (fotki chłopaki z kursu i moje):

piątkowy zmierzch zwiastuje udany weekend...


najpiękniej położona szkoła świata?


gotowi do zajęć w terenie. Temperatura około -20C...


...nie zraża nas absolutnie. U Andrzeja szkolenie z przkrojów lawinowych...



...systemu RECCO...


...z którym mamy zabawę jak radiolokatorzy na U-bootach...



chwila przerwy...


...i szkolenie u Marcina z "pipsologii"...


noooo, ładne cacko!


Kwaśny kopie jak bulterier; deklasuje wszystkich. To zaszczyt mieć takiego partnera w górach ;)


jeszcze tylko przetestujemy trochę szpeju lawinowego...


...i już można wracać z powrotem na teorię...


...i tak cały weekend. Dla odmiany w niedzielę zaczyna jeszcze wiać halny...


...który i tak nie jest w stanie zepsuć nam dobrego nastroju ;)


Szkolenie było zarówno dla mnie jak i dla Kwaśnego świetnym doświadczeniem, które daje nam świadomość, że w razie czego w sytuacji każdego górskiego zagrożenia zawsze możemy na siebie liczyć. "Mam sprzęt lawinowy i nie zawaham się go użyć, he, he".
I właśnie o to chodzi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz