niedziela, 10 stycznia 2010

Kasprowy na lodowo

Jeżeli gdzieś w górach jest śnieg i jeżeli da się gdzieś pojeździć na nartach - to właśnie na Kasprowym Wierchu. Wychodząc z tego założenia pędzimy po szklanych drogach, docierając w końcu, poobijani acz w jednym kawałku, do Zakopanego. Do Kuźnic jedziemy pustym busem, na Górę wjeżdżamy kompletnie pustym wagonikiem, na Kasprowym okazuje się jesteśmy jedynymi narciarzami...
Wyciągi nie chodzą, pogoda taka sobie. Góry oblodzone, turystów brak. Za to śniegu moc! Cały Kocioł Gąsienicowy mamy tylko dla siebie. Leży około 80cm nie tkniętego stopą czy nartą śniegu. Kompletnie nie rozumiem dlaczego nie ma tu tłumu narciarzy pozatrasowych. Większość chyba jednak woli siedzieć w domach i narzekać na brak warunków... A cudowny, dziewiczy śnieg czeka!
Zjeżdżamy z Kwaśnym kilka razy w pięknym śniegu, za każdym razem podchodząc na fokach i wymyślając nową, nieprzejeżdżoną linię. Na koniec zjeżdżamy do dolnej stacji wyciągu na Gąsienicowej. Dalej już z buta. Czym niżej, tym lepsza pogoda, za to śniegu coraz mniej... W Murowańcu spotykamy się z Bez-nart-nym Marcinem i razem już przez oblodzony Boczań schodzimy do samochodu.

Kilka fotek:

jedyni klienci na wjazd...


...a na górze tyle śniegu się marnuje ;)


na każdy nowy ślad na nieprzetartym trzeba sobie zaslużyć...



...męcząccccccccym podejściem


i to wszystko tylko po to, żeby się wytarzać w śniegu ;)


powrót do Murowańca już niestety z nartami na plecach


za to widoczność się poprawia...


...na tyle, że można dostrzec ile śniegu jest na Boczniu w połowie stycznia. Co za zima!


na Przełęczy pod Kopą zakładamy raki...


...bo dalej to już tylko lodowisko


zejście szklaną górą bez raków mogłoby być bardzo zabawne



No cóż, wycieczka nauczyła mnie dwóch rzeczy: tego, że zawsze warto ruszać tyłek z domu (nawet gdy cały świat mówi ci, że to bez sensu) i tego, że w górach zawsze trzeba mieć odpowiedni szpej. Ale to przcież oczywiste ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz