sobota, 17 stycznia 2009

Pilsko (1557m n.p.m.) - czyli brać skiturowa "w realu"

Dzięki osiągnięciom cywilizacyjnym XXI wieku takim jak internetowe forum skiturowe udało się zmontować śląsko-wrocławską grupę szturmową, której celem stało się przedpremierowe przejście trasy Pucharu Pilska, czyli zawodów w skialpiniźmie organizowanych przez klub skialpinistyczny Kandahar. Tomek "Lochness" jako biegły w piśmie i orientacji w terenie został dyrektorem sportowym wycieczki. Ja z kolei wraz z kilkoma innymi osobami stanowiłem skiturowy "proletariat". Bardzo malownicza, acz nieco męcząca trasa biegła z Hali Szczawiny na Pilsko, dalej zjazd ze słowackiego wierzchołka w stronę Munczolika, podejście na Przełęcz Cudziechową, zjazd do Potoku Cebulowego i przez Halę Górową powrót na Halę Miziową. Kilka stopni mrozu, przepiękne widoki na Tatry i Podtatrze oraz ostra walka w zjeżdzie o to, by zjechać pozatrasowo z zachowaniem jakiegokolwiek stylu i honoru - to to co zapamietałem z tej wycieczki. Trochę wspomnień i reminiscencji odżyło podczas trawersowania Hali Górowej, gdzie jako kilkunastoletni chłopiec wprowadzany byłem w góry i w życie przez sporo starszych ode mnie Przewodników Beskidzkich SKPB Katowice...

korzystając z dobrodziejstw infrastruktury wjeżdżamy wyciągiem na Halę Szczawiny...


...z której podchodzimy już na fokach starą nartostradą łączącą się z drogą idącą na Pilsko przez tzw. Byka


odsłaniają się piękne widoki na Tatry



dochodzimy do kopuły szczytowej Pilska



słowacki wierzchołek tuż, tuż




i wreszcie szczyt


widoczność oszałamia


jest bardzo zimno...


...i dlatego po chwili zjeżdżamy już w stronę Munczolika


podejście do czerwonego szlaku


na dole przestaje wiać i rozpogadza się



zjazd do Cebulowego i męczące (prznajmniej dla mnie) podejście na Halę Górową, tak ładną i wprawiającą w zadumę...


...że nawet gość z Wrocławia - Krzysiek "Letach" się zamyślił ;)


na ostatnich nogach i w zapadającym zmierzchu dochodzimy na Halę Miziową...


...by zjechać nartostradą do Korbielowa i zintegrować się ostatecznie w tamtejszej karczmie.
To bardzo miłe i budujące gdy okazuje się, że za wirtualną rzeczywistością i wirtualnymi nickami stoją żywi i naprawdę bardzo sympatyczni ludzie, którzy są w stanie poświęcić wiele czasu, sił i energii, przejeżdżając czasem kilkaset kilometrów tylko po to - by z forumowymi bratnimi duszami "ściorać się w śniegu" ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz